Guny
Czas powiedzieć o tym otwarcie – jesteśmy świadkami i uczestnikami rewolucji w świecie jogi. Po raz pierwszy w jej historii do udziału w zajęciach potrzebujemy WiFi.
Otworzyły się drzwi, przez które powolnym spacerem, marszem lub szybkim truchtem – zależnie od metody i podejścia nauczycieli, joga wprowadziła się do świata online. Zajęcia live, filmy, sekwencje, warsztaty. Skorzystałam już z wielu, w tym z niezwykłej okazji praktykowania pod wirtualnym okiem nauczycieli z odległych zakątków świata. Nie miałabym tej możliwości gdyby nie internet. Praktyka własna, bez bezpośredniego udziału nauczyciela daje wiele możliwości, z których szczególnie doceniam wybór. Decyduję kiedy, co i jak długo praktykuję. Decyzję poprzedzam obserwacją – jak się czuję? Czy jestem zmęczona? Jaki miałam dzień? iIe mam dziś zasobów? Czego potrzebuję – na poziomie ciała, umysłu, serca. W czym joga może mnie realnie tego dnia wspomóc np. bólu głowy, zmęczeniu, przebodźcowaniu, kłopotach ze snem spowodowanych pełnią. W tym procesie pomaga mi też świadomość istnienia gun i ich dominacji.
W domowej praktyce silniej manifestuje się nasza dominująca tendencja (guna) zwana również cechą natury. Jest ku temu świetna okazja – nie jesteśmy bezpośrednio prowadzeni przez nauczyciela („doprostuj lewą nogę” ), ani nie motywują nas pozostali przybyli na salę („inni próbują, to może i ja”). Guny są trzy: rajas, tamas i sattva.
Rajas (zniecierpliwienie, nadaktywność, dynamizm, silne pobudzenie). Dni, w których dominuje, poznamy po zniecierpliwieniu na macie, chęci „robienia” bardziej niż doświadczania. Wyborem ambitniejszych, często niż pozwala nam na to nasze ciało asan. Przerwaniem praktyki – gorąco, otworzę okno, albo jednak zamknę, muszę coś sprawdzić w telefonie, zamknę drzwi, bo mąż za głośno chrupie grzanki. Przykłady, przyznaję, z mojego podwórka.
Kiedy dominuje tamas (znudzenie, znużenie, niechęć do zmian) sukcesem jest często już rozłożenie maty i zdjęcie skarpetek. Jest też oczywiście: „ojeny, ale mi się nie chce”. W dni, w których dominuje tamas bywamy dla siebie surowi w ocenie jogowych postępów i możliwości ciała. Trudno nam przypomnieć sobie asany, a praktyka nie jest dynamiczna. W dobie zajęć online tamas daje o sobie znać, kiedy znudzeni przewijamy film instruktażowy.
I upragniona sattva (spokój ducha, równowaga). Kiedy dominuje jesteśmy skupieni w pełni na praktyce, która w odpowiedzi – wzmacnia nas, ale nie przeciąża, relaksuje, ale nie rozleniwia. Napełnia nasz kubeczek w sam raz tyle, ile potrzebujemy. Według jogicznej filozofii właściwa praktyka jogi, niezależnie od dominującej guny, finalnie powinna prowadzić nas ku sattvie.
Zarówno początkujący, jak bardziej zaawansowany praktykujący potrzebuje nauczyciela, który będąc uważnym obserwatorem i obejmując przyjaznym okiem człowieka jako całość, zobaczy często to, czego sami nie dostrzegamy. Wesprze nas w obserwacji. Tęsknię za takim okiem dla siebie i tęsknię za byciem takim okiem dla innych. Tęsknię za wspólnotą doświadczeń, której nie zastąpią skutki jogowej, internetowej rewolucji.